Spojrzał znacząco na Eothaina. Leżący w rozchełstanej koszuli, w jednym ręku trzymał pierścień, w drugim - szablę. Schowaną. Jeszcze.
Wyglądał na prawdziwego szaleńca.
-O co chodzi? - rzekł grobowym głosem.
- Będąc w Rohanie Shaillya wspominała coś o 30 wielbłądach, których zażyczyłeś sobie, kapitanie, za jej rękę. Wielbłądy czekają już na Ciebie w stajniach, a my chcieliśmy prosić o błogosławieństwo...
Kapitan patrzył znacząco na Rohańczyka. Ciszę w niewielkim pomieszczeniu można było niemalże dotknąć i pokroić.
Kapitan tylko patrzył.
-Dobrze, dostaniesz jej rękę. I pół królestwa, jak wyciągnę kopyta. Ale musisz mi tu lady Morgoroth sprowadzić.
- Uczciwy układ. Zgodzam się.
- Pod warunkiem jednak, że w żaden sposób nie skrywdzisz mojej siostry kapitanie - dodał będący częścią Rohańczyka Nazgul.
Eothain wyciągnął rękę żeby przybić umowę.
- Eeee? - zająknał się Eothain i popatrzył na kapitana zupełnie zdezorientowany.
- Owszem. - dodał niemal jednocześnie Nazgul - W tej chwili jest słaba i niemal umierająca. Powinna wrócić do Mordoru, by odzyskać nieco sił. I zaklinam Cię na imię Morgotha odłóż ten pierścień jeśli jej życie jest Ci drogie.
Spojrzał na pierścień. Jego serce zabiło mocniej. Nie parzył już, był chłodny. Zimny. Obojętny.
Kapitan podniósł się ciężko. Zakaszlał.
-Co muszę zrobić, by ją ocalić?
- Przede wszystki odłóż ten cholerny pierścień! Nie wiem jak to się dzieje, ale wasze losy są w jakiś sposób splecione. Gdy Ty dotykasz pierścienia to tak jakby ona go dotykała, a to sprawia jej ogromn ból, który w jej stanie jest niewskazany. - Nazgul z trudem panował nad tym by nie przejąć pełnej kontroli nad Eothainem. Wokół Rohirrima zrobiło się ciemniej a kontury jego ciała rozmyły się, pozostał jednak na miejscu.
- Po drugie musimy ją jak najszybciej znaleźć i zabrać do Barad-Dur. Mam nadzieję, że już rozpocząłeś poszukiwania?
W trakcie rozmowy Nazgul powoli lokalizował dom, do którego Khandyjczyk zabrał Morgoroth. Wciąż czuł jej ból... Niepokoił go także brak znaku życia od Mortisa, z którym również próbował nawiązać mentalny kontakt.
Eothain opadł na kolana. Podniósł się i potrząsnął głową.
- Wybacz kapitanie. Musiałem na chwilę zasnąć... Zmęczonym po długiej podróży... - uśmiechnął się przepraszająco...
-Nic się nie stało. Posłuchaj, musimy odszukać lady Morgoroth.
Kapitan schował pierścień do sakiewki. Liczył, że jeśli nie będzie go dotykał, nie będzie sprawiał jej bólu.
Jej. Co dla niego znaczyła? Ot, poznana przypadkiem kobieta. Nawet nie kobieta. Potwór w ludzkiej skórze. Dźwignia polityczna do oddziaływania na Śródziemie. Nikt więcej.
A więc czemu moje serce drży? - spytał sam siebie w myślach.
-To naprawdę ważne - spojrzał prosto w oczy Eothaina.
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach