Kapitan uśmiechnął się krzywo.
-Słabo i źle jest mi od czasu, gdy ten idiota dźgnął mnie tym nożem i Cię porwali. Dokładnie w tej kolejności.
Zdołał powiedzieć, zanim zmorzył go sen.
Mortis wpadł do wody... nic już nie czuł zanurzył się w czarnej bezkresnej toni... ,,A więc tak umrę...'' Obrócił głowę i spojrzał w ciemność widział dwa niebieskie punkty w oddali... ,,A on już na mnie czeka...''
Lord zebrał się w sobie i postanowił opuścić ludzką formę... Wzbił się w górze ku powierzchni... Mortis kiedy unosił się w eterycznej formie nad taflą wody...
- Róbcie co chcecie... - rzekł patrząc na odpływający statek - Ja wracam do siebie... Na mroźną Północ... - Ruszył w swoją drogę...
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
<Kobieta wychyliła się za burtę> Zawsze jak jest robota to tchórz ucieka. No nic> Obróciła się na pięci mierząc coraz bliższy Mordor chłodnym wzrokiem> Jest dom więc i robota czeka....<W tym samym momencie statek przybił do brzegu>
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
Shaillya spojrzała na ukochanego. Potem na brzeg tuż przed nimi:
- O losie... - mówiąc to pomyślała o dwóch najważniejszych w jej życiu osobach. Ojcu i Rohańczyku. "Może wszystko potoczyło by się inaczej, gdybym nie schodziła na ląd w tedy... lub gdybym powiedziała Ojcu, że idę a nie uciekła..." czuła się winna...
<Kobieta poczuła delikatny wstrząs kiedy statki dobiły do brzegu. Spojrzała się sceptycznie na Mordor i na orków wybiegających z bramy. Wyskoczyła za burtę czując, jak odzyskuje wszystkie siły> Otwierać bramy! <krzyknęła w niezrozumialym dla Umbarczyków mordorskim dialekcie. Popatrzyła z satysfakcją na cięzkie wrota ustępujące powoli> Wszystkich do komnaty tronowej! Nie robić im krzywdy! <krzyknęła patrząc za orkami wbiegającymi na trap statku. Wiedziała że statek zostanie przez nich zniszczony. Potem odwróciła się i skierowała do wieży. Do domu>
Pearl Administrator
Dołączył: 22 Sie 2007
Posty: 1394 Przeczytał: 0 tematów
Ocknął się, gdy go przenosili. Był zbyt słaby, by się ruszyć, gorączka trawiła całe jego ciało. Mimo to uśmiechał się krzywo. Kwaśny smród orków dotarł do jego nozdrzy i uświadomił sobie, że musieli dotrzeć już do celu.
-Piękne... - szepnął cicho.
<Kobieta założyła świeże szaty i weszła do sali tronowej gdzie na czarnym marmurze leżał Kapitan. Podeszła i pochyliła się nad nim> Teraz Ty jesteś moim gościem <rozwiązała mu ręce> Witaj w moich skromnych progach. Wody? Wina? <Odwróciła się kiedy wnoszona córkę Kapitana i jej ukochanego> Braciszku jesteś w domu. Teraz poszukamy Ci innego ciała- lepszego. A jego..zostawimy. On i dziewczyna wrócą dokąd będą chcieli.. <odwróciła się do Kapitana> zaraz przeniosą Cię do Twojej "komnaty" i tam zobaczę co Ci jest...Zabierzcie go. Tylko ma być nie uszkodzony <warknęła w stronę orków w kącie> Idziemy. A z Tobą <Zwróciła się w stronę rohirrima> porozmawiam później. Do celi ich! <Po czym wyszła i zniknęła w ciemnym korytarzu
Shaillya
Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 238 Przeczytał: 0 tematów
Była zła na całą tą sytuację i czułą się bezradna. Orkowie zaprowadzili ich do celi. Kiedy już była wraz z Eothainem w środku otrzepała się i podeszła do niego. W milczeniu przytuliła go mocno.
<Kobieta odwróciła się i zmierzyła go wzrokiem. Pchnęła drzwi do komnaty i pokazała na łózko przykryte czarną tkaniną> połóżcie go. I przynieście mu wody. A Potem zostawcie go. Niech leży <Wyszła trzaskając drzwiami>
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach